Tomasz Daniec — Topografia krajobrazu. Fotografia chemiczna.
Najbardziej radykalną formą dokumentacyjną w mojej działalności na polu sztuki wizualnej stała się fotografia chemiczna. Określenie „radykalna” w tym kontekście należy oczywiście relatywizować. Nie jest to działanie radykalne w tym znaczeniu, z jakim stykamy się z nim w ruchach awangardowych począwszy od epoki wielkich manifestów, bo w takim zestawieniu moje działania są boleśnie konwencjonalne. Konwencjonalność stała się zresztą, wraz z upływem czasu i nabywaniem zdolności do rozpatrywania tego, co robię w szerszym kontekście, jednym z głównych, w pełni świadomych wyznaczników mojej aktywności. Można nawet zaryzykować i nazywać ją bazowym elementem mojej obecnej strategii artystycznej.
Radykalizm nie dotyczy więc ani formy, ani treści, lecz możliwości dokumentacyjnych stwarzanych przez to medium. W tych możliwościach zawiera się w końcu istota fotografii. Dla tej właściwości odbywa się oszałamiający wyścig technologiczny, którego celem, nigdy ostatecznym, jest coraz szybsze rejestrowanie coraz doskonalszych zdjęć, z niespotykaną dotąd łatwością. Nowoczesny sprzęt fotograficzny, który w przeciągu dziesięciolecia osiągnął jakość rejestracji obrazu wykraczającą ponad możliwości percepcji ludzkiego oka, jest niezbędnym i podstawowym narzędziem w kulturze zdominowanej przez media wizualne niemal we wszystkich sferach życia. W dobie cyfrowej supremacji, mimo niespodziewanie wzrastającej popularności pozostaje ona niezaprzeczalnym anachronizmem, opozycyjnym wobec technologii cyfrowej. Będzie to szczególnie widoczne po uświadomieniu sobie, że w czasach kiedy je produkowano, analogowe aparaty były, podobnie jak dzisiejsze, szczytem inżynierskich, a potem elektronicznych możliwości konstrukcyjnych.
Często pracuję na materiałach, które znacznie przekroczyły datę przydatności do użycia. [...] Wydaje mi się, że w dobie dominacji technologii cyfrowej, materiały światłoczułe stają się cennym artefaktem i fizycznym nośnikiem obrazu. Dlatego te, które ocalały z przeszłości nie powinny zostać porzucone.
Moje fotografie przedstawiają zwykłe, prozaiczne miejsca, peryferia, zurbanizowane pejzaże. Zdjęcia komponowane są od bardzo szerokich kadrów, po detale niemal makrofotograficzne. Wszystkie przedstawiają ślady ludzkiej aktywności. Nawet przyroda, której zdjęcia można błędnie zinterpretować jako przedstawienia dziewiczej natury, to użytkowe lasy produkcyjne, uprawy, ogrody i nieużytki, które bez wyjątku wyszły spod ręki człowieka (z resztą w naszym rejonie geograficznym nie ma już praktycznie miejsc nieprzekształconych). Nie widać natomiast ludzi jako takich, ukazanych bezpośrednio. Żadnej postaci, sylwetki, grupy osób, tłumu. Taki sposób obrazowania natychmiast przywodzi na myśl fotografie twórców nurtu New Topographics i ich epigonów. Z pełną świadomością lokuję swoją działalność w gronie kontynuatorów tej estetyki.
Często pracuję na materiałach, które znacznie przekroczyły datę przydatności do użycia. Najstarszym jest jak dotąd średnioformatowa Agfa Color 80S z 1977 roku, którą naświetlałem po 44 latach od upłynięcia daty ważności. Zbieram takie filmy i sukcesywnie ich używam, zanim ulegną całkowitej degradacji. Wydaje mi się, że w dobie dominacji technologii cyfrowej, materiały światłoczułe stają się cennym artefaktem i fizycznym nośnikiem obrazu. Dlatego te, które ocalały z przeszłości nie powinny zostać porzucone.